Motocyklem do grecji, BMW w grecji, MDX motocykle podróże

... w przygotowaniu

Grecja 2003 - magiczna kraina mitycznych bogów...  

 

Kto z nas nie fascynował się mitologią grecką, a co dopiero zobaczyć na własne oczy takie miejsca jak góra Olimp, Akropol, Meteory, miasto Olimpia  - w którym ryzegrały się pierwsze na świecie igrzyska olimpijskie. Teraźniejsza Grecja jest wręcz naszpikowana miejscami, które mają swoją historię w starożytności. W tym roku los się do nas uśmiechął i udało się uzbierać kasę na podróż do Grecji a to dzięki Agacie, która dostała sezonową pracę za granicą.

Nie wiem dlaczego, ale zawsze przygotowując się do jakiegoś wyjazdu mam wrażenie, że wszystkie przeciwności losu zbierają się chcąc przeszkodzić. Nie inaczej było i tym razem, kiedy tydzień przed wyjazdem pęka mi sprężyna w tylnym amorku, sprawa niby prosta ale amorek mam firmy Ohlins i sprężyny nie leżą na półce czekająć na klienta... okazuje się, że u producenta też nie ma ale mogą mi taką wyprodukować tak za 2-3 miesiące.. super!! tylko mi trzeba taką za tydzień... nie poddaję się ! trzeba działać ! piszę email do wszystkich dystrybutorów Ohlins w europie, następnego dnia mam odpowiedź z Niemiec - mają taką sprężynę! Znajduję busa, który wozi ludzi z Niemiec. Firma Ohlins nadaje mi sprężynę i za 3 dni mam ją w motocyklu. Mimo wszystko cieszę się, że sprężyna padła przed wyjazdem a nie w trakcie..uff  

Dzień 1 i 2 23-24.09.2003r. Zobacz mapę

Startujemy na pierszy dzień planujemy dojechać do Węgierko-Rumuńskiej granicy i przenocować w miejscowości Berettyóújfalu położonej niedaleko granicy z Rumunią. Docieramy tam późnym wieczorem, a to za sprawą mojej mapy całej Europy, później zaopatrujemy się w mapy każdego kraju.  Rano po krótkim śniadaniu startujemy do Rumuni, kraju, o którym słyszeliśmy wiele złego włącznie z dziećmi, które miały rzucać do nas kamieniami jak nie dostaną cukierów... wszystko to okazało się bzdurą. Rumunia a już napewno rumuni to bardzo przyjazny kraj, ludzie są bardzo pomocni, prawie zawsze z młodzieżą udało nam się porozumieć po angielsku. 

Po przekroczeniu granicy z miejscowości Oradea kierujemy się na Arad i zmierzamy w kierunku promu Calafat - Vidin. Po trasie przecinamy pasmo Karpat Rumuńskich, nie są one w tej części  kraju szczególnie wysokie ale okolice delty Dunaju są przepiękne. Ogólne wrażenie psują tylko w nienajlepszym stanie drogi, szczególnie kiepskie w górach... W międzyczasie otrzymuję sms od Kuby, który wyjechał dzień wcześniej od nas do 

Rumunia - Karpaty

Rumunia przystanek nad Dunajem
Rumunia Karpaty

Turcji. Pisze, że w za prom Calafat - Vidin chcą jakieś chore pieniądze pomimo, ze z cennika wynika inaczej. Po godzienie targów zrezygnowali i pojechali na prom w Bechet - tutaj odprawa odbyła się bez większych problemów. Wynika z tego, że w Calafat chcieli zwyczajnie łapówkę - z czym my później mamy do czynienia w Bechet. 

Drobeta-Turnu Severin odbijamy na miejscowość Krajowa i dalej na przeprawę Oryahovo - Bechet. Do promu zostało nam ok 5km kiedy z  krzaków wyskakuje policjant z lizakiem.. a już myślałem, ze Rumunię zaliczyliśmy bez mandatu. Policjant twierdzi, ze 15km wcześniej przekroczyliśmy prędkość i mają to na kamerze nagrane ale aby to nagranie obejrzeć musimy pojechać na posterunek oddalony o 30km. Jest to oczywiście nie prawwda, ale nie mam wyjścia bo do promu zostało ok 30min i płacę po targach 10$ mandatu bez pokwitowania i jesteśmy przy kasie na prom.

W kasie biletowej dowiaduję się, że prom kosztuje 2x tyle co pisał dzień wcześniej Kuba o czym informuję panią w okienku, jest bardzo zdziwiona i twierdzi, ze znajomy pewnie był sam bez pasażera, ja obstaję przy swoim po czym pani przeprasza, bo się pomyliła....., po prostu chciała nas naciągnąć. Za prom płacimy się w $ i oczywiści nie mają wydać 5$. Daje sobie spokój bo jeszcze odprawa celna przed nami. Niestety  celnik wprost pyta "czy mam dla niego prezent" na co ja udaję idiotę i mówię, ze narazie jadę do Grecji i jak będę wracać to mu coś kupię. W końcu celnik odpuszcza..uff.

O godzienie 21:30 zjeżdzamy z promu i kierujemy się na stolicę Bułgarii Sofię, ruch jest bardzo mały więc droga mija nam szybko, ok 00:30 jesteśmy już w Sofii i szukamy bezskutecznie noclegu, po prostu jest zbyt późno. Decydujemy się na despracki krok i postanawiamy jechać dalej w kierunku granicy Bułgarsko - Greckiej (Kulata). Droga Sofia - Kulata to jeden wielki remont poprostu masakra! do tego ciągłe ograniczenia prędkości do 40km/h skutkują częstymi kontrolami policji, dodam tylko, ze każdy patrol nas zatrzymywał bo myśleli, że to samochód bez jednego światła....

Dzień 3 25.09.2003

Granicę przekraczamy ok 8 rano, Agata trochę spała na motocyklu, a ja ledwo trzymam się na nogach..., przyrosłem do motocykla, mam wrażenie, że ciągle jadę...,  po śniadaniu już w  świetnych nastrojach jedziemy w kierunku Salonik a następnie do naszego pierszego noclegu w Grecji - camping w Plaka.  

 Camping w Plaka

 
Camping Plaka

 Camping Plaka

 Dzień 4 26.09.2003

Zwiedzamy miasteczko Litochoro i postanawiamy podjechać do podnóżna góry Olimp - co nam się nie udaje ponieważ droga najpierw zmienia się w szutrową a później kamienistą i nasz BMW K100RS nie chce dalej jechać, z trudem zawracamy i postanawiamy zaliczyć to miejsce w przyszłości na motocyklu enduro.. 

 
Droga u podnóża góry Olimp

 
Taras widokowy - w oddali moze Egejskie

  Droga do podnóza góry Olimp

 Dzień 5 27.09.2003Zobacz trasę na mapie z  tego dnia.

Planujemy dzisiaj dojechać do mistycznego miejsca jakim jest Meteora, rezygnujemy z jazdy główną drogą wybierając tą przez góry. Jest to droga 3 kategorii, ale jak wszystkie drogi w Grecji w idelanym stanie. Liczne widoki nie pozwalają na szybkie dojechanie do celu, nie sposób się nie zatrzymać, widoki rzucają na na kolana! jest poprostu pięknie. Do Metora dojezdzamy późnym wieczorem chociaż trasa liczyła 150km to zajęła nam cały dzień. Ponieważ zanim rozbiliśmy namiot zrobiło się już ciemno, zewiedzanie Meteorów przkładamy na poranek dnia następnego.

Dzień 6 28.09.2003 : 

Rano pozostawiamy cały ekwipunek na kempingu i udajemy się zwiedzać Meteory - to potężny masyw skał, które wyglądają jakby pospadały z kosmosu wbijając się w ziemię, miasteczko wybudowane zostało u samego podnóza skał i robi niesamowite wrażenie jakby skały miałby się przewrócić.

Meteora

Meteora

Meteora

Szczerze pisząc miałbym wątpliwości mieszkać w takim miejscu bo nawet niewielki odprysk skalmy może wylądować na dachu domu. Samo miejsce emanuje mistycyzmem co już dawno zauważyli mnisi budując na szczytach skał klasztory. Tylko do nielicznych z nich prowadzi droga, do pozostałych można się dostać jedynie po linie w specjalnie przygotowanym do tego wagoniku. Część z klasztorów jest otwarta dla zwiedzających jednak wymagane jest stosowne ubranie np. panie jeżeli nie mają spodni muszą ukryć nogi pod wydawanym na miejscu habitem. Meteora jest takim miejscem w którym człowiem może się zrestować, emanuje z tego miejsca przenikliwy spokój. Patrząc na okoliczne doliny można tutaj spędzić cały dzień lub dwa. Po powrocie na kemping zostaliśmy grzecznie upomnieni, że do godz. 11:00 powinniśmy się zwinąć a jest już  12:30, przepraszamy i pakujemy cały bałągan na motocykl.

Wszystko co dobre szybko sie kończy, trzeba jechać dalej, mamy jeszcze w planie zobaczyć Kanał Koryncki oraz starożytne miasto Olimpia. Pogoda cały czas nam sprzyja, może to dlatego, że mamy namiot, którego wodoodporność wyności 0 mm H20 czyli przecieka nawet podczas porannej rosy. Posilamy się obiadem i ok 14:00 ruszamy dalej na południe w kierunku Kanału Korynckiego.

Zobacz trasę z tego dnia

Plan był ambitny a rzeczywistość brutalna, ponieważ jedziemy bocznymi drogami ledwo udało sie dojechać w okolice Kanału Korynckiego a jest już 22:00 więc wypatrujemy jakiego kolwiek kempingu na nocleg. Co się udaje po ok godzinie krążenia. Szybki prysznic coś na ząb i idziemy spać.

Dzień 7 28.09.2003: Zobacz trasę z tego dnia

Plan na dziś to dojechać do starożytnego miasta Olimpia a po drodze zobaczyć Kanał Koryncki oraz  starożytny Korynt. Aby zatrzymać sie nad Kanałem trzeba wcześniej zjechać z autostrady w kierunku miasta Gefyra. Sam kanał robi na nas duże wrażenie. Został wykopany przez człowieka po to aby mnijesze statki nie musiały opływać całego półwyspu dookoła zaoszczędzając przy tym ok 400km.  Sam kanał ma długość ok 6.5km i nie trudno sobie wyobrazić ile roboty to kosztowało..

Ruszamy dalej przed nami  starozytny Korynt a w szczególności pozostałości świątyni Apollina,  natomiast na ruinami wznosi się Akrokorynt na którym istniała słynna  świątynia Afrodyty znana jako miejsce sakralnej prostytucji.

 

 

 

   

Potrzeba dużej wybraźni aby z tego co widać wybrazic sobie cokolwiek - same fundamenty ruin. Dalej jedziemy wzdłuż wybrzeża i zmierzamy do miasta Ollimpa, gdzie pojawiamy się jak zwykle późnym wieczorem a zwiedzanie pozostawiamy na dzień następny. Samo miasteczko jest bardzo małe, dosłownie jedna główna ulica i kilka bocznych, jednak nas bardziej interesuje jego starożytna część.

Dzień 8 29-09-2003: zobacz trasę z tego dnia

Zwiedzanie starożytnego miasta Olimpia rozpoczynamy od wizyty w kasie biletowej, ku naszej uciesze są bilety dla studentów.

Starożytna Olimpia to małe miasteczko olimpijskie dawni sportowcy mieli tutaj wszystko co niezbędne do treningu, medytacji, salony masażu, łaźnie. Pierwsze igrzyska odbyły się tutaj w 776 roku p.n.e. Płomień olimpijski, który płonie podczas nowożytnych igrzysk olimpijskich uzyskuje się zapalając go za pomocą promieni słonecznych skupionych przez paraboliczne zwierciadło na stadionie w Olimpii. Stamtąd jest on przenoszony przez olimpijską sztafetę do miejsca rozgrywania igrzysk w danym roku. Na terenie miasteczka są prowadzone intensywne prace zabezpieczające to co pozostało.

Olimpia

Olimpia


Olimpia

 Wizytę w Olimpi mogę podsumować krótko - WARTO!, jest w tym miejscu atmosfera nie do opisania to trzeba zobaczyć, dotkąć i poczuć. Zwiedzanie kończymy ok godz. 14.00 i mamy w planie jescze przed zmierzchem dojechać w okolice Aten. Tradycyjnie wybieramy najcieńsze drogi na mapie co daje niezapomniane wrażenia z jazdy ale czas pokonania tego odcinka idzie w nieskończoność.... późnym wieczorem jesteśmy w Atenach.

Jedziemy z chmarą skuterów, których jest wszędzie pełno - stajesz na światłach a po chwili pomiędzy samochodami najeżdża się tego  z 20-40 sztuk. Jak światło zmienia się na zielone to wszyscy czekają aż użytkownicy skuterów odjadą dopiero ruszają samochody.

Jadąc przez Ateny starm się trzymać jak najbliżej morza tylko po to aby wytropić kemping, po ok godzinie poszukiwań jest!!! właściciel wita nas serdecznie i zaprasza  jak się później okazuje gratisową kolację pomimo, że nalegaliśmy nie chciał zapłaty. Było nam bardzo miło bo nie o kasę tu chodzi a gościnność, której w Grecji jeszcze doświadczyliśmy dwa razy - raz kiedy opuszczaliśmy Ateny i nie mogliśmy wyjechać na autostradę - zatrzymałem się koło gościa w kabriolecie pytając o kierunek, gość powiedział aby jechać za nim i dzięki niemu wyjechaliśmy z autostradę ale jakie było nasze zdziwienie kiedy chciałem zapłacić za wjazd a pani w okienku powidzieła, że ten pan co nas prowadził już za nas zapłacił!! to było bardzo miłe.

 Dzień 9 30-09-2003: zobacz trasę z tego dnia 

Zwiedzamy Ateny a konkretnie sam Akropol. Wstęp mamy gratiś ponieważ trafiliśmy na jakiś dzień kultury i książki.


Około godziny 14:00 ruszamy na północ celem jest znany nam kemping Apollon w miejscowości Plaka. Tym razem jedziemy autostradą ponieważ chcemy do godzin wieczornych przejechać prawie całą Grecję z południa na północ. Do celu dojeżdzamy po godz. 22:00 właściciel kempingu nie chce się zgodzić abyśmy nocowali pod namitem - uważa, że jest zbyt zimno (18st.C) i nalega abyśmy nocowalu u niego w domu. Niestety pomimo prób nie udaje się nam odmówić i rozkładamy się w jednym z pokoii mając nadzieję, że nocleg w apartamencie nie zrujnuje nas finansowo. Następnego dnia wstajemy bardzo rano poniewaz chcemy dojechać aż do Rumuni.

Kiedy motocykl jest już zapakowany właściciel kempingu podchodzi do mnie i daje mi 20euro oraz chleb, ponieważ mówi tylko po grecku zrozumiełem, że daje mi kasę abym pojechal do miasta i kupił mu chleb co czynię niezwłocznie zwłaszcza, że za nocleg nie chciał żadnej kasy!!! po powrocie z  drugim bochenkiem chleba gość śmieje się aż po pachy i tłumaczy, że te 20euro i chleb dawał nam na dalszą drogę!! i w tym momencie prawie nie spadłem z motocykla! poczułem się tak jakbyśmy byli jego bardzo bliską rodziną i nie dość, że nas przenocowal w domu gratis to jeszcze daje nam kasę na drogę.

Tacy są starsi ludzie w Grecji, młodsi w turystach widzą głównie  kasę, zrobiło to na nas tak duże wrażenie, że zawsze o tym wspominam przy każdej nadarzającej się okazji!! a oto fotka naszego przyszywanego dziadka:

 Dzień 10-11 (30-31)-09-2003: zobacz trasę z tego dnia

Naładowani bardzo pozytywną energią ruszamy w kierunku domu. O powrocie nie będę rozpisywać bo było to już tradycjne darcie na maxa dzien i noc w kieruku domu.

Motocykl: BMW K100RS ABS z 1989r. Kufry boczne BMW centralny jakiś tam, torba na zbiornik Louis.